Położony wśród gór Trynidad urzeka wąskimi, brukowanymi uliczkami, przy których stoją domy o kolorowych fasadach a ludzie z zaciekawieniem patrzą na przechodniów zza fantazyjnie wykutych okiennych krat. Większość mieszkańców przesiaduje na ulicy, nieśpiesznie paląc cygara, rozmawiając czy grając w domino. Trzeba tu zostać dłużej żeby zakosztować leniwej atmosfery miasteczka :) To co mnie urzekło to niesamowita pogoda ducha (pomimo trudnej, kubańskiej codzienności), uśmiech (niekiedy rozbrajający) i poczucie rytmu. Tu nikt nie wstydzi się spontanicznie zaśpiewać czy popląsać na ulicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz