Tatrzański wyjazd (niestety służbowy) nie zapowiadał się zbyt optymistyczne pod względem pogodowym. Wiało, lało, grzmiało i błyskało czyli klasyczny burzowy kocioł. Na Kasprowym widoczność prawie zerowa i w dodatku zaczął padać śnieg z deszczem. Ale...cierpliwość (która jednak nie jest moją najmocnieszą stroną) się opłaciła i w przeciągu godziny góry ukazały swój majestat:) Ech piknie było tam na wierchu!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz