30 listopada 2014

Malta i Gozo...po sezonie

Uciekając przed listopadowym chłodem, zawitałam do maleńkiego wyspiarskiego państwa. Pierwsze wrażenie to taka Anglia w pigułce: lewostronny ruch, czerwone budki telefoniczne i to że wszędzie można się dogadać po angielsku :) Maltańczycy jednak mają swoją odrębność w postaci kuchni (świetnie robią królika i nalewki z opuncji), kultury i języka który był dla mnie mieszanką arabskiego z hebrajskim. Zapamiętam również to, że każdy dom ma swoją nazwę, a drzwi posiadają fantastyczne kołatki i klamki, których całą kolekcję uwieczniłam na fotach. Na wyspach panuje ciasnota urbanistyczna z racji małych rozmiarów i wolę sobie nie wyobrażać jak tu musi być w sezonie. Późną jesienią jest super bo ciepło i prawie (za wyjątkiem stolicy) brak tłumów.
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz